Co słychać w Madrycie? Analiza przed meczem Atletico – FC Barcelona

Duma Katalonii jest już po starciu z Realem Madryt i na pewno nie może zaliczyć go do udanych. Czas na kolejnego „bossa” na drodze do wygrania La Liga. Jakie nastroje panują w ekipie najbliższego przeciwnika Blaugrany? Kto na pewno nie zagra w hicie 10. kolejki? Na co możemy się przygotować? Zapraszam do lektury.

DRUŻYNA SIMEONE JEST MOCNA… BARDZO MOCNA

5 wygranych, 2 remisy, 0 porażek. 17 zdobytych i zaledwie 2 stracone bramki w ostatnich 8 meczach ligowych. Ostatnia przegrana w La Liga – 01.02.2020r. Czy te dane wymagają jakiegokolwiek komentarza? Simeone ponownie zrobił ze swojej drużyny bardzo solidną ekipę, która z pewnością będzie do końca sezonu liczyć się w walce o najwyższe cele. W ostatnim czasie do stylu Los Colchoneros wrócił brakujący element poprzedniego sezonu, niesamowicie ciężko jest im strzelić bramkę (wyjątek stanowi Liga Mistrzów i walec zwany Bayernem… Ale o tym nie trzeba chyba nikomu mówić). Kiedy rok temu ze stolicy Hiszpanii odchodziły dwie klubowe legendy – Diego Godin, oraz Filipe Luís wydawało się, że znalezienie godnego następstwa zajmie lata. Okazało się, że wystarczyły nie lata, a lato, i to jedno. Po roku ogrania i nauki słynnego „Cholismo” o sile defensywy stanowią Stefan Savić, Jose Maria Gimenez oraz Felipe (ci dwaj ostatni grający wymiennie). Bardzo solidne boki obrony to nikt inny jak Kieran Trippier (PO), Renan Lodi i wchodzący czasem na miejsce Brazylijczyka Mario Hermoso (LO). Nie brzmi to jak najmocniejsza ekipa nawet w Madrycie, ale panowie zdają egzamin celująco. W przypadku Atletico naturalnie nie tylko czterej defensorzy odpowiadają za obronę. Najwyżej wysuniętym obrońcą w systemie Atletico jest napastnik, Luis Suarez, który nie wystąpi w sobotnim starciu z powodu pozytywnego wyniku testu PCR.

Cały zespół broni i jeżeli przeciwnik nie gra zbyt pasywnie to nie dominuje środka pola. Nie znaczy to, że nie występują tam klasowi zawodnicy. Drużyna Simeone potrafi dostosować się do swojego rywala i blokować dostępu do własnej bramki, po czym wyprowadzić kilka zabójczych kontr i tym samym zakończyć spotkanie w zwycięskim stylu. Kiedy rywal nie jest chętny do przejęcia kontroli nad piłką, ponieważ w ataku pozycyjnym radzi sobie nie lepiej niż polska reprezentacja, Madrytczycy przejmują kontrolę nad meczem i dużo atakują. Najczęściej jednak taka sytuacja ma miejsce z przeciwnikami o klasę lub dwie gorszymi. Najważniejszym zawodnikiem środka pola jest Koke. Najczęściej występuje on razem z Hectorem Herrerą jako dwójka środkowych pomocników (po odejściu do Arsenalu Parteya). Na miejsce reprezentanta Ghany, z Valencii przyszedł Geoffrey Kondogbia. Zdążył już zadebiutować w nowym zespole, jednak zważywszy na długi czas wdrażania praktycznie wszystkich zawodników do systemu Cholo Simeone, nie liczyłbym na jego występ w podstawowej 11 już w starciu z Barceloną. Możliwe, że zobaczymy go wchodzącego z ławki w drugiej połowie meczu podobnie jak to miało miejsce w starciu z Cadiz. Jest to naprawdę klasowy pomocnik i z pewnością będzie w przyszłości istotnym elementem Atletico. 

O miejsce na skrzydłach toczy się zażarty pojedynek, który toczą między innymi: Thomas Lemar, Saúl Ñíguez, Yannick Carrasco, Angel Correa, Vitolo czy Marcos Llorente (Ten akurat zagra wszędzie. Z boku boiska, na napadzie, w pomocy… do wyboru do koloru). Wybór jest bardzo duży, jednak jakości w nim… nieco mniej. Skrzydła to zdecydowanie najsłabszy element Los Colchoneros. Świadczą o tym również kombinacje trenera z ustawieniem. Poza głównym planem gry 4-4-2, Argentyńczyk próbował już swoich zawodników w formacji 3-4-3 (z Trippierem oraz Saulem za bokach), oraz 4-3-3 (praktycznie rzecz biorąc grając 3 napastnikami, bez skrzydeł). Najlepiej z wymienionych kandydatów do gry prezentuje się Angel Correa. Argentyńczyk jest szybki, zwinny i dobrze drybluje. Grywa również jako cofnięty napastnik co może okazać się kluczowe w najbliższym meczu. 

Obecny sezon różni się od dotychczasowych pod wodzą Simeone tym, że drużyna zdobywa dużo bramek i ich mecze nie są nudne. Wszystko za sprawą dwóch dżentelmenów grających na napadzie. Luis Suarez tworzy z João Félixem naprawdę wyborny duet. Szczególnie ten drugi „odpalił” w tym sezonie. Mówiąc krótko 21-latek zaczął się spłacać. Złote dziecko Benfiki Lizbona po roku przeciętnej gry w końcu wdrożyło się w drużynę i zaczęło zachwycać. Gra niestandardowo i pokazuje futbol pasujący bardziej do malowniczych brazylijskich uliczek niż do Wanda Metropolitano i ciężko grającego Atletico. Portugalczyk dodał tej drużynie szczyptę tak potrzebnej w futbolu magii. Drybluje, próbuje niecodziennych zagrań, po prostu robi na boisku prawdziwe show. Podczas gdy Luis Suarez gra na swoim bardzo dobrym (w tym momencie już bardziej ligowym) poziomie, Portugalczyk po raz drugi „z buta” wkracza na hiszpańskie boiska. Tym razem nie za sprawą ogromnej kwoty wyłożonej za jego transfer, a swojej genialnej dyspozycji. To wokół niego kręci się ofensywa Atletico. Można jego rolę porównać do Messiego w Barcelonie. Podobnie jak Argentyńczyk, Felix również wyprowadza futbolówkę z własnej połowy boiska i „stempluje” każdy atak swoim kontaktem z piłką. Zobaczymy, czy utrzyma tak wysoką formę do końca sezonu i powalczy o złotego buta. Do tej pory udało mu się ustrzelić 5 bramek i zaliczyć 2 asysty w 7 ligowych meczach.

MADRYCKIE PROBLEMY KADROWE

Po niemal bezproblemowym starcie sezonu, Atletico dopadły w końcu kłopoty. W poniedziałek, 16.11 poinformowano, że Luis Suarez nie zagra w najbliższych meczach ze względu na koronawirusa. Diego Costa również może nie zdążyć doleczyć kontuzji, której nabawił się na początku sezonu, a to jeszcze nie koniec. Przerwa kadrowa okazała się dla Los Colchoneros prawdziwą katastrofą. Niepewny jest występ Stefana Savicia, który w niedawnym meczu Czarnogóry z Azerbejdżanem musiał opuścić boisko ze względu na uraz, a ostatnim i być może nawet najważniejszym brakującym elementem Rojiblancos będzie Hector Herrera. Pewniak do gry w środku pola uszkodził ścięgna lewego uda i powrócił do Madrytu. Powrót do gry do soboty wydaje się zupełnie nierealny.

Jedno z praw Murphy’ego mówi, że „Wszystkie sprawy biorą w łeb jednocześnie.” Podobnie dzieje się w tym przypadku. Kilka dni po informacji o kontuzji Herrery, świat dowiedział się o zarażeniu COVID-19 Lucasa Torreiry, który wydawał się naturalnym zastępcą kontuzjowanego Meksykanina.

JAK ZATEM ZAGRA ATLETICO I CZEGO SIĘ SPODZIEWAĆ PO MECZU?

Nie sądzę by Simeone zaryzykował w tak istotnym w perspektywie całego sezonu spotkaniu. Argentyńczyk postawi raczej na sprawdzonych zawodników, którzy zdążyli zdobyć jego zaufanie i wiedzą czego oczekuje na boisku. W związku z tym w systemie 4-4-2 w mojej ocenie zagrają: Oblak, Trippier, Gimenez, Felipe, Lodi, Saul, Koke, Carrasco, Correa, Felix, Llorente. Formacji defensywnej raczej nie trzeba tłumaczyć, zresztą zrobiłem to już na samym początku. Sprawdzeni zawodnicy na najważniejsze mecze.

Jeżeli chodzi o środek pola, w obliczu znaczącego uszczuplenia kadry postawiłem tutaj na Carrasco, który z pewnością wprowadzi nieco dynamiki z lewej strony boiska. Centrum opierałoby się o prawdziwy filar i kapitana zespołu, Koke, wraz ze swoim młodszym odpowiednikiem, Saulem. Natomiast na prawej stronie nie widzę innego wyjścia niż Correa. Argentyńczyk jest wyróżniającym się elementem Atletico i będzie wypoczęty po przerwie na mecze reprezentacyjne (nie dostał powołania).

W napadzie obok pewniaka, João Félixa, widziałbym Marcosa Llorente. Postawny i umiejący grać ciałem Hiszpan byłby idealnym kompanem zastępującym El Pistolero. Hiszpan udowodnił tez wielokrotnie, że bramki strzelać umie i jako prywatne odkrycie Cholo Simeone na pozycji napastnika poradziłby sobie znakomicie.

Spodziewam się, że w najbliższym spotkaniu to Barcelona będzie miała przewagę w posiadaniu piłki. Madrytczycy prawdopodobnie oddadzą futbolówkę rywalom, co nie znaczy, że stracą kontrolę nad spotkaniem. Będą wyczekiwali na odpowiednią okazję do przeprowadzenia kontry i mówiąc szczerze obawiam się o wynik dużo bardziej niż w przypadku ostatniego klasyku (o którego przebiegu możecie przeczytać tutaj). Drużyna Rojiblancos ma dużo mniejsze problemy w defensywie niż sąsiedzi zza miedzy i są „w gazie”. Z powodu braku typowego napastnika wysokiej klasy oraz kontuzji Fatiego Barcelonie będzie bardzo ciężko znaleźć drogę do bramki. Messi zdecydowanie rzadziej niż w poprzednich sezonach odpala „tryb kosmity” i z tych powodów to będzie prawdopodobnie najtrudniejszy mecz w sezonie

Tak naprawdę bardzo ciężko jest przewidzieć jak dokładnie będą wyglądały spotkania na absolutnym szczycie, ponieważ poziom mentalnego przygotowania do takich meczów jest na zupełnie innym poziomie. Piłkarze nie pozwalają sobie nawet na chwilę rozkojarzenia (chyba, że przy szybko wykonanych rożnych) i grają na 120% swoich umiejętności. To nie będzie też najmocniejsze Atletico z jakim Blaugrana mogłaby się zmierzyć w tym sezonie za sprawą absencji wspomnianych wcześniej graczy. Nie podejmuję się zatem udzielania porad dotyczących bukmacherki (chociaż wysoki kurs na zwycięstwo gospodarzy kusi…).

WYJŚCIOWA 11 BARCELONY? PROSZĘ BARDZO:

BR: Ter Stegen – Absolutny nr.1

PO: Sergi Roberto – Wydaje mi się, że to zdolność rozegrania, przytrzymania piłki i podania w odpowiednim momencie piłki będą w tym meczu kluczowe. Nie spodziewam się, że bardzo groźne ataki będą przeprowadzane tą stroną boiska w związku z czym Amerykanin byłby bezrobotny. Postawiłbym zatem na Hiszpana podbudowanego ostatnią miazgą w meczu z Niemcami, w której rozegrał pełne 90’.

ŚO: Pique, Lenglet – Ktoś widzi alternatywy? (Araujo wciąż trenuje indywidualnie po kontuzji i nie będzie gotowy do gry).

LO: Jordi Alba – No przecież nie Firpo…

PIVOT: de Jong, Pjanic: W ostatnim meczu Barcelony z Atletico w pierwszej 11 zagrał Riqui Puig. I wiecie co? Był jednym z najlepszych na boisku. Należy mu się szansa! Jeżeli nie 90’ to może chociaż 30’? Ronald PLEASE!!! Wobec kontuzji Sergio i słabej dyspozycji reszty pomocników zasłużone miejsce dla Holendra i Bośniaka. 

LP: Pedri – Wobec kontuzji Fatiego pozostaje nam nic innego jak tylko zaufać drugiemu młodziakowi, który w najbliższą środę skończy 18 lat. Czy Hiszpan załatwi sobie przedwczesny prezent urodzinowy? Oby.

ŚPO: Coutinho – Wszystko wskazuje na to, że Brazylijczyk dostanie zielone światło od lekarzy klubowych na grę w hicie 10. kolejki. Początek sezonu w jego wykonaniu był naprawdę imponujący i mam nadzieję, że uraz tego nie zmienił.

PP: Dembélé – Francuz z meczu na mecz wygląda coraz lepiej. Na pewno jest też dużo pewniejszym elementem od młodego Trincão. Rozciąga grę Barcelony do boku i zapewnia szybkość i dynamikę z prawej strony boiska.

N: Messi – Oczywiście jak już pisałem wcześniej, dla Messiego pozycja na boisku to tylko nic nie znacząca literka (lub dwie). Leo musi wyjść na boisko i zagrać na swoim, niedostępnym dla innych piłkarzy, poziomie.

Atletico de Madrid – FC Barcelona. Start sobota 21:00, Wanda Metropolitano.

A jak wy zapatrujecie się na najbliższy mecz Dumy Katalonii? Dajcie znać w naszych social mediach jaki wynik obstawiacie!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

To może cię zainteresować